(książki)
Książka Orthodox Readings of Aquinas (Prawosławne odczytania Akwinaty) Marcusa Plesteda wyszła w grubej oprawie już cztery lata temu, ale w miękkiej – i w bardziej przystępnej cenie – w roku ubiegłym. Jest to rzecz dość ważna, a może zwłaszcza z naszej perspektywy: kraju pozostającego w kręgu kultury rzymskokatolickiej, ale posiadającego ważną mniejszość prawosławną i grekokatolicką, a także prawosławnych sąsiadów. Bo też książka ta jest w zasadzie nie tyle o czytaniu Akwinaty, co o dialogu katolicyzm-prawosławie. Dla tych, którzy nie mają czasu jej przeczytać – krótkie sprawozdanie z lektury.
Praca zaczyna się więc od wydarzeń z lat 50. XIV wieku. W 1351 roku Kościół prawosławny uznał za ortodoksyjną doktrynę hezychazmu rozwijaną przez św. Grzegorza Palamasa – postaci od tamtego czasu dla prawosławia centralnej. Doktryna ta bezpośrednio dotyczyła możliwości ujrzenia Światłości Bożej – tej samej, która rozbłysła na górze Tabor podczas Przemienienia – w trakcie modlitwy wyciszenia (gr. hēsychía), szła jednak w parze z Palamasowym rozróżnieniem w Bogu niepartycypowalnej istoty i partycypowalnych energii oraz z nauką o powołaniu człowieka do przebóstwienia poprzez udział w Bożych energiach. Trzy lata później Demetriusz Kydones ukończył swoje greckie tłumaczenie Summy contra gentiles św. Tomasza z Akwinu. W tym samym czasie miały też miejsce w Bizancjum ważne wypadki polityczne – wojna domowa o tron cesarski, zdobycie przez Turków osmańskich pierwszego przyczółku w Europie – ale dla dwóch współczesnych greckich myślicieli to raczej wspomniane wydarzenia ze sfery ducha sprawiają, że tamta odległa dekada powinna być uznane za tragiczną cezurę dla kultury greckiej. Dla Steliosa Ramfosa katastrofą było przyjęcie doktryny hezychazmu, będącej według niego czystym irracjonalizmem. Gdyby Wschód – argumentuje Ramfos – zamiast stawiać na Palamasa, poszedł drogą Zachodu i św. Tomasza, z charakteryzującym ją szacunkiem dla rozumu, ciała i historii, być może inaczej potoczyłyby się jego dzieje. To właśnie w tamtej decyzji sprzed wieków należy szukać źródeł nie tylko upadku Bizancjum w 1453, lecz także kolejnych nieszczęść Grecji aż po kryzys finansowy sprzed ośmiu lat! Inny współczesny myśliciel grecki, szerzej znany na świecie teolog i filozof Christos Yannaras, też wraca do połowy XIV w., ale za bardziej brzemienne w skutki uważa wydanie greckiego tłumaczenia Summy contra gentiles. Import myśli Akwinaty był według Yannarasa niczym otwarcie puszki Pandory. To właśnie wtedy rozpoczął się na greckich ziemiach proces zdrady własnych, wschodnich korzeni, i stopniowego porzucenia prawosławnego mistycyzmu na rzecz zachodniego racjonalizmu. Racjonalizm zaś – jak twierdzi za Heideggerem Yannaras – zawsze zmierza nieuchronnie do odczłowieczającego kultu techniki.
Plested zauważa, że choć Ramfos i Yannaras fundamentalnie różnią się co do przyczyn kryzysu kultury greckiej, obaj przekonani są o istnieniu dwóch przeciwstawnych archetypów kulturowych i teologicznych – Wschodu i Zachodu – uosabianych odpowiednio przez św. Gregorza Palamasa i św. Tomasza z Akiwnu. Dla Ramfosa w greckich diejach było za dużo Wschodu, a za mało Zachodu, dla Yannarasa – odwrotnie; samo istnienie opozycji Wschód-Zachód jest jednak równie oczywiste dla obu.
Podobnie myślało zresztą – przypomina Plested – wielu wybitnych myślicieli prawosławnych XIX i XX w., choćby Sergiej Bułgakow, Włodzimierz Łosski, Philip Sherrard, John Romanides i John Meyendorff. Dla nich wszystkich Wschód jest mistyczny, apofatyczny, personalistyczny, praktyczny; Zachód zaś – racjonalistyczny, katafatyczny, esencjalistyczny, teoretyczny. Dwa odmienne platońskie ideały, niemożliwe do pogodzenia już z definicji. Tymczasem Plested, osoba o wrażliwości raczej ekumenicznej, nie wierzy w odwieczny kontrast między Wschodem i Zachodem i na kartach swojej pracy proponuje inną, bardziej jednoczącą narrację.
Po pierwsze proponuje nowe spojrzenie na postaci-symbole: Akwinatę i Palamasa. W świetle nowych badań postrzeganie pierwszego z nich jako „zachodniego” racjonalisty oddanego teoretycznym spekulacjom jest według Plesteda zupełnie błędne. Jest Akwinata raczej teologiem rozwijającym wspólną Wschodowi i Zachodowi tradycję prawdziwej scholastyki: uznającym prymat Pisma i Tradycji nad wszelkimi oderwanymi spekulacjami, tworzącym w oparciu o własne życie wewnętrzne i w dialogu z liturgiczną wspólnotą Kościoła i swojego zakonu, wreszcie sięgającym nie tylko do tekstów Ojców Kościoła (tak greckich, jak łacińskich), lecz także do późniejszej literatury teologicznej (znów tak greckiej, jak łacińskiej) oraz – co było pewnym novum – do dokumentów wschodnich soborów powszechnych. Autor żartuje, że Tomaszową spuściznę można określić jako teologię ad mentem patrum (w duchu Ojców), a więc używając dokładnie tego samego stwierdzenia, jakim Gieorgij Florowski określił pożądaną według niego teologię prawosławną, różną od „zachodniej” teologii ad mentem sancti Thomae (w duchu św. Tomasza), do jakiej nawoływał Leon XIII w encyklice Aeterni Patris. Wreszcie autor zwraca uwagę, że w sprawie różnic doktrynalnych między Kościołem katolickim a „Grekami” Tomasz zajmował raczej pojednawcze stanowisko, ograniczając punkty sporne do minimum (kwestii filioque i prymatu papieża). W De potentia czytamy zdumiewające zdanie: „Jeśli przyjrzymy się dokładnie stwierdzeniom Greków [Plested zapewnia nas, że chodzi tu o Greków współczesnych Tomaszowi] przekonamy się, że ci różnią się od nas bardziej w słowach niż w treści”. W konsekwencji święty Tomasz – inaczej niż np. Bonawentura – nie nazywa ani razu Greków heretykami, pisząc raczej o błędach zrodzonych z ignorancji i uporu.
Podobnie heretykami nie określa nigdy katolików św. Grzegorz Palamas i również on nie mnoży doktrynalnych różnic między Zachodem i Wschodem, samemu robiąc użytek z De Trinitate św. Augustyna w swojej własnej – jakże prawosławnej – trynitologii. Co ciekawe, to raczej przeciwnicy Palamasa w teologicznych sporach o hezychazm, np. Barlaam z Kalabrii, chętnie wdają się w antyzachodnią polemikę i to oni widzą w św. Tomaszu z Akwinu – o którym Grzegorz, prawdopodobnie nie znając go, milczy – przykład teologii przesadnie racjonalistycznej. W tych samych sporach Grzegorz – rzekomo archetypiczny przedstawiciel „irracjonalnego” Wschodu – jawi się jako obrońca użycia filozofii i logiki w teologii. W jednym z listów pisze, że użycia sylogizmu uczą nas sami Ojcowie „i nie będziemy krytykować go nawet u Łacinników”. Nie jest też Palamas przeciwnikiem teologii katafatycznej, opowiadając się wprost za komplementarnością między elementami apofatycznymi i katafatycznymi w rozważaniach o Bogu.
Oczywiście Plested nie zaprzecza, że można znaleźć również przykłady, które zdają się potwierdzać tezę o opozycji Wschód-Zachów. Np. wspomniany na początku prawosławny tłumacz Summy contra gentiles, Demetriusz Kydones, krytykuje Palamasa i zostaje w końcu katolikiem, a jego brat Prochoros, też tłumacza Akwinaty, katolikiem co prawda nigdy nie zostaje, ale swoje stylizowane na Tomasza (i oparte na nim) dzieła też kieruje w Palamasa, za co zostaje następnie ekskomuniowany przez Konstantynopol. Zna też historia wielu prawosławnych anty-unionistów zaciekle krytykujących z kolei Tomasza. Plested jednak dość przekonująco pokazuje, że nawet sytuacje tego typu są bardziej skomplikowane. Demetriusz na przykład cieszy się wielkim poważaniem u arcyprawosławnego Józefa Bryenniosa i ma patrona w Janie Kantakuzenie, który jest jednym z zagorzałych zwolenników Palamasa (a jednocześnie czytelnikiem Akwinaty). Prochoros z kolei w swoich potępionych tezach dotyczących Światła Bożego akurat odchodzi wprost od Tomaszowych słów na ten temat z Tertia pars, które sam przetłumaczył. Dodatkowo – argumentuje Plested – przykłady wpisujące się z pozoru w tezę o opozycji są w jakimś sensie nie do uniknięcia, biorąc pod uwagę polityczne animozje między Bizancjum a zachodnią Christnitas w tamtym czasie. Zadziwiające jest jednak to, że przeważają mimo to przykłady prawosławnej recepcji Akwinaty, które w ogóle nie pasują do tezy o opozycji i to one najbardziej interesują Plesteda. Za ilustrację niech posłuży Grzegorz Scholariusz, piastujący, jako Gennadiusz II, godność pierwszego patriarchy Konstantynopola pod panowaniem osmańskim i przez wielu uważany za największego teologa bizantyjskiego z czasów schyłku. Jego stosunek do unii z Rzymem ewoluował od poparcia do ostrego sprzeciwu, ale miłość do Akwinaty towarzyszyła mu do końca życia. W swoim tłumaczeniu De esse et essentia określił się najbardziej oddanym uczniem Tomasza na Wschodzie i Zachodzie i nawet wyrzucał franciszkanom, że wolą Franciszka de Mayronisa albo Dunsa Szkota, zamiast mającego aprobatę Kościoła rzymskiego (!) Akwinaty.
Sytuacja zmienia się drastycznie dopiero w XIX i XX w., wraz z rozpowszechnieniem się na Wschodzie tezy o opozycji. Przy tym, jak argumentuje Plested, teza ta ma w pewnej mierze zachodnie korzenie, ostro stawiają ją bowiem po raz pierwszy rosyjscy słowianofile, a ci inspirowali się niemieckim idealizmem. W Grecji z kolei wyraźną zmianę widać od lat 1960., wraz z rozwojem – w jakimś stopniu pod wpływem lektury wielkich teologów rosyjskich – tzw. neoprawosławia (ang. neoorthodoxy), reprezentowanego choćby przez Yannarasa i Romanidesa. Choć łańcuch lekturowych wpływów od niemieckiego idealizmu poprzez słowianofilstwo i teologów „rosyjskiego odrodzenia religijnego” po greckie neoprawosławie rzeczywiście mógł mieć miejsce, ciekawsza wydaje mi się obserwacja, że zarówno słowianofilstwo, jak i neoprawosławie, miały charakter antyakademicki i „antyestablishementowy” – kształtowały się na peryferiach Kościoła i Akademii, w opozycji do dominującej w obydwu sferach jeszcze w XX w. prawosławnej scholastyki. Ta opozycja – jak się wydaje – przerodziła się w opozycję wobec mitycznego „Zachodu”.
Wśród myślicieli XIX i XX w. ma jednak Plested również swoich bohaterów. Jednym z nich jest Włodzimierz Sołowjow, innym – pomimo pewnych zastrzeżeń – Georgij Florowski. Ci dwaj nie tyle może nawet czytali Akwinatę – choć znajdziemy u obydwu dowody lektury – co reprezentowali bardziej pojednawcze stanowisko w kwestii Wschodu i Zachodu i nie byli przeciwni korzystaniu z obydwu tradycji. Godny pochwały okazuje się także Pawieł Fłorienski ze swoim, krytycznym co prawda, ale pełnym szacunku stosunkiem do Akwinaty. Co ciekawe, Sołowjow i Fłorienski (lecz także Łosski i Piotr Czadajew) wymienieni zostali przez Jana Pawła II w Fides et ratio jako prawosławni myśliciele potrafiący znaleźć równowagę między wiarą i rozumem (archetypicznymi Wschodem i Zachodem?). Sołowjow, Florowski i Fłorienski – ale bardziej jeszcze czytający Akwinatę myśliciele z czasów Bizancjum – pokazują według Plesteda drogę wyjścia z tezy o opozycji między Wschodem i Zachodem kładącej się cieniem na stosunki między podzielonymi Kościołami.
Tekst powyższy, w nieco innej i znacznie obszerniejszej formie ukaże się w XXI tomie Przeglądu Tomistycznego.