Antoni Józef Rolle nie był historykiem. Był gawędziarzem. Urodzony w 1830 roku, wnuk francuskiego najemnika, który osiedlił się na Podolu jeszcze w czasach przedrozbiorowych. Jego ojciec, Józef, administrował wielkimi dobrami księcia Henryka Lubomirskiego. Antoni ukończył znane na Podolu gimnazjum w Niemirowie, ufundowane przez Potockich i kontynuujące tradycje „korpusu dla szlacheckiej młodzieży”. Następnie odbył studia medyczne na Uniwersytecie Kijowskim, by w roku 1855 rozpocząć prowadzenie własnej praktyki lekarskiej, najpierw w małej miejscowości o nazwie Jaryszówka, a potem w Kamieńcu Podolskim, z którym był związany aż do śmierci w roku 1894. Nie mógł się oczywiście specjalizować, tak jak czynią to współcześni lekarze, niemniej w roku 1863 wydał w Petersburgu pracę naukową dotyczącą chorób umysłowych. Przez trzydzieści lat pracował też nad dziełem „o dziedziczności obłąkania”.
Największą pasją Rollego była historia Podola oraz jego wybijających się ponad przeciętność obywateli. Przestudiował archiwa Potockich znajdujące się Tulczynie, nie raz korzystał też z okazji by badać źródła przechowywane po dworach i dworkach, gdzie wzywano go jako lekarza. Był autorem licznych artykułów oraz książek historycznych. Pisał o sprawach wielkich, jak próby organizacji handlu czarnomorskiego w ostatnich latach przed rozbiorami Rzeczpospolitej, ale pisał też o sprawach błahych, jak modni lekarze z Kamieńca Podolskiego i okolic.
Kilka ze swoich Gawęd historycznych Rolle poświęcił Targowiczanom. Czym była Targowica pisać nie trzeba. Wszyscy znają te trzy nazwiska: Potocki, Branicki i Rzewuski. Ale Rollego ciekawili nie tylko wielcy tego świata. Opisał też osoby, które stały za nimi, w drugim szeregu. Chciałbym tu przypomnieć trzech z nich, opisanych w Gawędach: Antoniego Nowinę Złotnickiego, Benedykta z Drozdeń Nowinę Hulewicza i Dyzmę Tomaszewskiego.
Antoni Nowina Złotnicki swoją karierę publiczną zaczynał jako konfederata barski. „Jak się popisywał – nie wiemy”, jak lapidarnie pisze Rolle, ale zwieńczeniem tych popisów była rosyjska niewola. Gdy dobiegła końca, poszedł na służbę przy dworze Stanisława Szczęsnego Potockiego. Z poparciem swego potężnego protektora, w roku 1779, „po raz pierwszy wstępuje na arenę popisów wojewódzkich” i zostaje deputatem do Trybunału Lubelskiego (który wówczas był sądem najwyższym Rzeczpospolitej). Było to funkcja o tyle istotna, że dawała jakieś widoki na popychanie na pomyślne tory spraw sądowych Potockiego. W roku 1782 sejmik podolski wybrał Złotnickiego jako swojego przedstawiciela do Sejmu. Sześć lat później nasz bohater wziął udział w Sejmie Czteroletnim, gdzie „wyrobił sobie przekonanie, że obowiązkiem jego jest bronić statu quo ante bello Barense”. Był więc oczywiście przeciwnikiem Konstytucji 3 Maja. Przy tej okazji Rolle podaje zabawny szczegół. Kiedy tamtego pamiętnego dnia tłum zwolenników reform udał się do Katedry Świętego Jana, w sali sejmowej została garstka posłów przeciwnych ustawie zasadniczej. Jeden z nich, po lekturze dokumentu, miał zdziwić się „jeszczem, jak żyję, o żadnej władzy wykonawczej nie słyszał!!…”. Po uchwaleniu Konstytucji Złotnicki wrócił na Podole, a stamtąd ruszył za swoim protektorem do Wiednia. Przyjął wtedy rolę łącznika i krążył między Wiedniem, Humaniem (siedzibą Potockiego) a Jassami (gdzie rezydował ks. Potiomkin – faworyt carycy Katarzyny II). W zamian za oddane w tamtym czasie zasługi Złotnicki został hojnie obdarowany. Otrzymał w dzierżawę siedem wiosek liczących 1312 osadników, a ziemi „więcej niż w niejednym z ksiąstewek Rzeszy Niemieckiej”. W 1792 roku dostąpił też zaszczytu audiencji u Najświetniejszej Monarchini, Imperatorowej Rosyjskiej. Już w maju Złotnicki wrócił do kraju jako podolski marszałek targowickiej konfederacji i dowódca sił zbrojnych generalności. Otworzył sądy konfederackie i bardzo dał się we znaki przeciwnikom Targowicy. „Wioski opozycjonistów płakały, choć łzy to były ogniste”. Następnie udał się do Grodna, potem do Warszawy, gdzie miał zaprowadzić „srogą policję”. Musiał bać się jednak tego gniazda jakobinów i dlatego wolał pozostać na dobrze sobie znanym Podolu. Tam zdołał wyrobić sobie komendanturę Kamieńca Podolskiego. W ten sposób, dziwnym zrządzeniem losu człowiek ten został ostatnim polskim dowódcą tej twierdzy. Oddał ją bez jednego wystrzału siłom alianckim, za co otrzymał później Order Świętego Aleksandra Newskiego. W nagrodę pozostawiono mu też klucze do fortecy. Funkcję jej komendanta, już w randze rosyjskiego generał-majora, pełnił aż do czasów Najjaśniejszego Imperatora Pawła I. Wprawdzie rewolucja 1794 roku, czyli powstanie kościuszkowskie „zachmurzyło na chwilę pogodne czoło pana Antoniego”, ale nie na długo. Ludzie jego pokroju zawsze daleko zachodzą, a szczęście uśmiecha się do nich szeroko. W 1804 roku, już po trzecim rozbiorze, Złotnicki wdał się w spór sądowy ze swym dawnym protektorem. Potocki wymówił mu dzierżawę z powodu „ciemiężenia kmieci”. To ciekawe, wielki magnat był bowiem szczególnie wrażliwy na krzywdę chłopów, a Rolle twierdzi, że aż do jego dni chłopi ukraińscy zachowali w pamięci wspomnienia o dobrym panu Potockim. Pewien protekcji w Petersburgu Złotnicki – carski generał – groził człowiekowi, któremu zawdzięczał swoją karierę. Pisał Potockiemu, że:
„uda się do samego monarchy, który jako pan mądry i miłościwy, o krzywdę każdego poddanego czuły, nie zechce przenieść pewnie na wspaniałym swym sercu, aby jego generał, rangą i znakami za poczciwą służbę odziany, był tak nieznośnie prostytuowany…”
Spór zakończył się dla Złotnickiego szczęśliwie, bo przeciwnik procesowy zmarł jeszcze przed zapadnięciem wyroku. Ostatnim ciekawym epizodem w jego życiu był udział w wojnie z Persją w latach 1826-1828. Za kampanię pod Erewaniem Złotnicki otrzymał od cesarza Aleksandra Order Świętego Andrzeja Apostoła Pierwszego Powołania. Zmarł w roku 1830.
Benedykt z Drozdeń Nowina Hulewicz pochodził ze szlacheckiej rodziny o ruskich korzeniach, której przedstawiciele w przeszłości „nie raz pełnili funkcję poselską”. Słynął z brzydoty i być może właśnie dlatego rodzina zdecydowała się go wykształcić. Uczęszczał do lwowskiego Kollegium, skąd wyniósł znajomość greki, łaciny i cerkiewno-słowiańskiego. Był towarzyszem dzieciństwa Potockiego. Wraz z nim, w latach 1771-1772, wędrował po Europie. Odwiedzili wtedy Wiedeń, Strasburg, Zurich, Paryż. Najbardziej podobało mu się ponoć w Szwajcarii. Później, jako zaufany Potockiego, był jego „posłem” w Warszawie w sprawach matrymonialnych. Wielu wpływowych ludzi zabiegało o jego względy, by w ten sposób zyskać sobie przyjaciela u boku jednego z najpotężniejszych ludzi w całym królestwie. Nawet król obłaskawiał Hulewicza honorami i uczynił metropolitą unickim na Rusi. By dobrze sobie uzmysłowić, jak poważny był to honor, trzeba wiedzieć, że wiązał się z nim dochód roczny rzędu pół miliona złotych oraz prawo zasiadania w Senacie. Hulewicz miał wtedy 24 lata. Tyle w oczach Stanisława Augusta warta była „przyjaźń” ze strony dworzanina Potockiego, tyle dla króla znaczyło krzesło w Senacie. Na dworze w Humaniu Hulewicz odgrywał też rolę literata. Tłumaczył Owidiusza, choć Rolle twierdzi, że „lada jako”. Był też przy tym kimś na kształt błazna: naśladował odgłosy zwierząt, wygłupiał się, pisywał nienadające się do druku humoreski. Wszystko to było bardzo pożyteczne, bo sam Potocki był strasznym ponurakiem. Wydaje się nawet, że wpadł w depresję po zabójstwie swojej pierwszej żony, którą to zbrodnię zlecił jego własny ojciec uznawszy, że Komorowska nie jest godna być żoną Potockiego. Mimo swych wygłupów Hulewicz nie grywał w karty, nie bawił się w miłostki, nie zabiegał o darowizny i dzierżawy, Rolle nazywa go nawet człowiekiem „wysoce moralnym”. Tak jak Potocki, Hulewicz autentycznie zabiegał o polepszenie sytuacji chłopów. Ponoć był dobrym rozjemcą w sporach majątkowych. Został też opiekunem i promotorem loży masońskiej w Tulczynie (na masonerię była wtedy w Europie szalona moda). Gdy w 1787 roku Potocki spotykał się w Kijowie z carycą Katarzyną, Hulewicz dawał korepetycje szefowi kancelarii ks. Potiomkina z zasad konfederacji w prawie polskim. Cieszył się przy tym z rosyjskiej żądzy poznania „złotych ustaw Rzeczpospolitej”. Wiedza ta już wkrótce miała się okazać wysoce użyteczna. Hulewicz był posłem na Sejm Czteroletni jako przedstawiciel Wołynia. Należał oczywiście do stronnictwa rosyjskiego, ale to z przekonania, a nie dzięki łapówkom od Stakelberga. Pragnął „uwolnić Polskę z okrutnych oków ustawy trzeciomajowej”. Dzięki swym talentom językowym w czasie Konfederacji Targowickiej zajmował się redakcją rozporządzeń Potockiego, czyli pełnił jakby funkcję szefa jego kancelarii. Rolle podkreśla, że Hulewicz nie dorobił się majątku i do końca był lojalny wobec swojego protektora. Do śmierci w roku 1817 cieszył się powszechnym szacunkiem szlachty, również dlatego, ze na Podolu większość dzieliła jego przekonania polityczne. W testamencie, tłumacząc swój akces do targowicy, pisał, że „Bóg na strasznym swym sądzie usprawiedliwi sprawę naszą”.
Trzeci bohater, Dyzma Tomaszewski, już jako piętnastolatek brał udział w elekcji Stanisława Augusta. Przez wzgląd na wuja – stronnika nowo wybranego króla – został następnie zatrudniony w kancelarii królewskiej. Stanisław August kazał mu aplikować w sekcji dyplomatycznej. W departamencie spraw cudzoziemskich został sekretarzem „do listów francuskich”. Jego kariera dyplomatyczna dobiegła jednak końca, zanim się na dobre zaczęła. Jesienią roku 1768 Tomaszewski przystał do konfederacji barskiej, gdzie zyskał rangę rotmistrza. Po bitwie pod Lanckoroną dostał się do niewoli rosyjskiej. Król go z niej wydobył, by następnie wysłać do Petersburga w charakterze sekretarza przy polskim rezydencie. W 1778 Tomaszewski ruszył w podróż po Europie. Zwiedził Italię i Szwajcarię, której ustrojem „bardzo się zachwycił”. Po powrocie do kraju stał się dzierżawcą i dworzaninem Szczęsnego-Potockiego. Podczas Sejmu Czteroletniego stał wiernie u boku swojego protektora. Rolle uważa, że pisał mu wystąpienia sejmowe. Po ogłoszeniu ustawy majowej wystąpił publicznie broszurą pod tytułem Dyzmy Bończy Tomaszewskiego, komisarza cywilno-wojskowego województwa bracławskiego, nad Konstytucją i rewolucją dnia 3 maja 1791 r. – uwagi. W odczuciu powszechnym był to wyraz stanowiska Szczęsnego-Potockiego. Tomaszewski współredagował też ponoć tekst konfederacji targowickiej. Przez pół roku pełnił funkcję sekretarza generalnego konfederacji koronnej, a następnie został wysłany do Amsterdamu i Wiednia. Drugi rozbiór był dla niego szokiem. Po ostatecznym upadku Rzeczpospolitej nie potrafił nigdzie osiąść na stałe. Wciąż kursował między Podolem, Wiedniem, gdzie odwiedzał Rzewuskiego oraz Hamburgiem, gdzie mieszkał Szczęsny-Potocki. Podróżując zmieniał nazwisko i strój. Wstydził się, zdawało mu się, że wszędzie go poznają. Jak wielu Polaków, swoje nadzieje związał z Napoleonem i Księstwem Warszawskim, łudząc się być może, że jest jeszcze szansa by odwrócić losy Rzeczpospolitej. W trakcie Kongresu Wiedeńskiego należał do otoczenia ks. Adama Czartoryskiego. Umarł w roku 1825.
Opisując Złotnickiego, Hulewicza i Tomaszewskiego – Rolle dał nam obraz ludzi podolskiej Targowicy. Pod wieloma względami ci zdrajcy drugiego sortu byli typowymi przedstawicielami swojej klasy. To w rękach takich ludzi spoczął los wielkiego niegdyś kraju. We własnym mniemaniu byli miłośnikami dawnych wolności. Zgodnie zachwycali się ustrojem Szwajcarii. Gawędy historyczne dają obraz tego, jak różne były oblicza ich zdrady. Od wielkiej kariery i imperialnych orderów, przez ufność w straszliwy osąd Boży, aż po wstyd i złudzenie, że każdą winę da się odkupić.
Ilustracja: By Original uploader was OlegB at uk.wikipedia – Transferred from uk.wikipedia, Domena publiczna, link