Dawno temu wśród ludu krążyły straszliwe wieści o tym, że gdzieś daleko, bardzo daleko na wschodzie, z wielkiego oceanu raz na jakiś czas wyłania się potworne potomstwo Gryfa i zjada każdego, kogo napotka na drodze. A gdy to się działo, z głębi Azji prosto na Europę pędziły tabuny uciekających przed nimi ludzi, którzy chyba wcale nie byli lepsi od młodych Gryfowiczów, i siali zniszczenie. Gdzieś tam rodzili się Hunowie, Mongołowie i Tatarzy (te dwa ostatnie narody bardzo wiele mają ze sobą wspólnego). Jak potworne wrażenie robili, świadczą niezliczone legendy otaczające postać huńskiego wodza Attyli, czy mongolskich Czyngis-chana i Tamerlana. A nasza kultura też pełna jest opowieści o Tatarach, którzy zabili trębacza na wieży Kościoła Mariackiego w Krakowie, napadali na Sandomierz, a książę Henryk Pobożny, walcząc z nimi pod Legnicą, wypowiedział słowa: „Gorze nam się stało” (stało nam się nieszczęście). Słowa ważne, bo, jeśli kiedyś znajdziemy tajemniczą kronikę, na którą powoływał się Długosz, opisując tę bitwę, mogą się okazać najstarszym zapisanym polskim zdaniem (do tej pory jest nim dżentelmeńskie „Daj ać ja pobruczę, a ty poczywaj” z Księgi henrykowskiej).
Od tych do dziś wspominanych w legendach wydarzeń musiało upłynąć jeszcze kilkaset lat, by Tatarzy zamienili się ze strasznego najeźdźcy w towarzysza w dolach i niedolach polskiego losu. Choć szlachta polska odnosiła się do nich z lekceważeniem, to znajdowali się pośród nich panowie pełną gębą, wspaniali, pełni temperamentu awanturnicy, ludzie, którymi polska historia może chwalić się do dziś. Wielu z nich ulegało polonizacji, ale wielu też do dziś kultywuje swoje stare tradycje.
Tatarska Złota Orda rozsiadła się na ogromnych terenach na północ od Morza Czarnego i Kaspijskiego, sięgając w głąb Azji. Była to zachodnia część wielkiego imperium Czyngis-chana odziedziczona przez jego wnuka Batu, syna Dżocziego. To stamtąd ruszyła siła, która na wiele stuleci podporządkowała sobie całą Ruś, stamtąd wyruszały wojska pustoszące Polskę i Węgry. Kiedy Orda zaczęła gnić od środka, a potomkowie rozrodzonego rodu Czyngis-chana walczyć między sobą o władzę, którą też próbowali zagarnąć ci, którzy w żyłach nie mieli kropli Czyngis-chanowej krwi, całe klany Tatarów szukały schronienia i pomocy na Litwie. Widział ich chętnie w swoim państwie wielki książę Witold, choć jeden z wodzów tatarskich, Tochtamysz, tak omotał mu głowę ambicjami, że książę wdał się w wojnę ze straszliwym Timurem (Tamerlanem). On, Witold, miał pomóc Tochtamyszowi zdobyć tron Złotej Ordy, Tochtamysz zaś obiecał Witolda uczynić władcą całej Rusi. Nic z tych planów nie wyszło, bo w wielkiej bitwie nad Workslą zwyciężyli Tatarzy Timura pod wodzą Edygeja, a książę stracił kwiat polskiego i litewskiego rycerstwa.
Po klęsce liczni synowie Tochtamysza (i wielu jego sojuszników) osiedli na Litwie. Walczyli już w bitwie pod Grunwaldem pod wodzą jednego z synów Tochtamysza Dżalala ad Dina. Nazywano ich Lipkami lub Muślimami. Z nich wywodzi się wiele znanych rodów, takich jak Glińscy, Koryccy, a tatarskie korzenie mają też tak znane nazwiska jak Sienkiewicz czy Starzyński. Od tej pory Tatarzy (pomijając drobny incydent zwany w historii buntem Lipków) wiernie służyli Rzeczpospolitej. O wielu można by opowiadać mrożące krew w żyłach historie, ale my, pamiętając o tym, że zbliża się setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości, skupmy się tylko na dwóch momentach w naszych dziejach – drugiej połowie XVIII wieku, kiedy wolność traciliśmy i początku XX wieku, kiedy ją odzyskiwaliśmy.
Czasy, kiedy Rzeczpospolita chyliła się ku upadkowi były tak dramatyczne, że nie sposób wielu wydarzeń i postaci ocenić jednoznacznie. Wybory, których musieli dokonywać ich uczestnicy były trudne. Widać to między innymi na przykładzie losów pułków tatarskich dowodzonych przez Józefa Bielaka, Aleksandra Mustafę Koryckiego, Czymbaja Murzy Rudnickiego. Do zawiązania konfederacji barskiej wiernie służyły one królowi, ale później przeszły na stronę konfederacji. Wielu z tych Tatarów było muzułmanami, a konfederacja opowiadała się przeciwko tolerancji religijnej. Jednak dla polskich Tatarów ważniejsza wydawała się możliwość bicia zagrażającego ojczyźnie rosyjskiego wroga niż osobiste korzyści. Po upadku konfederacji Tatarzy uzyskali przebaczenie Stanisława Augusta Poniatowskiego i później walczyli w obronie Konstytucji 3 maja.
O jakości wojska tatarskiego świadczy choćby epizod z czerwca 1792 roku, kiedy trwała wojna z Rosją w obronie pierwszej polskiej konstytucji. Józef Bielak ze swoją jazdą tatarską i brygadą kawalerii narodowej miał bronić przeprawy przez Niemen pod Stołpcami. 10 czerwca rosyjski oddział w sile tysiąca koni przeprawił się wpław przez rzekę. Bielak ze swoją kawalerią spokojnie pozwolił mu na to, a potem runął na Rosjan i rozbił w błyskawicznym ataku. Część wrogów rzuciła się do odwrotu przez Niemen, część uciekała jego brzegami. Zwycięstwo byłoby szybkie i łatwe, gdyby nie to, że w dolnym biegu Niemna przeprawił się na polską stronę inny oddział Rosjan i ruszył swoim rodakom na odsiecz. Sytuacja stała się tragiczna. Siły rosyjskie wzrosły w dwójnasób, pokonani wrogowie przeformowali się na nowo i zaatakowali zmęczonych już walką Tatarów i Polaków. I wtedy Bielak skrzyknął ze stu najbliżej stojących towarzyszy, wyciągnął szablę i ruszył w szaleńczy atak na osłupiałych Rosjan. Szeregi wroga załamały się. Widząc to, podniecona brawurą Tatara reszta polskiego wojska także z wielkim impetem ruszyła do ataku. Rosjanie musieli się cofnąć do rzeki i na okoliczne bagna. Tam wielu z nich oddało życie. Dragonia rosyjska została rozbita. W wielu następnych bitwach Józef Bielak nie raz zaskakiwał szaleńczą odwagą.
Kiedy wybuchło powstanie kościuszkowskie Bielak, już w randze generała, stanął do walki. Powierzono mu dowodzenie Strażą Przednią wojsk Wielkiego Księstwa Litewskiego. Niestety w dwa miesiące później niespodziewanie zmarł. A współcześni sądzili, że mógł zmienić przebieg powstania, bo powszechnie uważano, że Kościuszko doskonale dowodził piechotą, ale gorzej radził sobie z kawalerią. Zabrakło szarżującego na złamanie karku generała Bielaka.
Jednym z pułków Straży Przedniej dowodził pułkownik Jakub Azulewicz. Pochodził on ze starej, bardzo zasłużonej dla Rzeczpospolitej tatarskiej rodziny i najprawdopodobniej już od dawna był związany z ruchem niepodległościowym, bo cieszył się wielkim zaufaniem władz powstańczych na Litwie. Walczył na Grodzieńszczyźnie i Wileńszczyźnie. Padł podczas szarży w obronie Wilna.
Po śmierci generała Bielaka Strażą Przednią dowodził inny Tatar – pułkownik Mustafa Achmatowicz. To pod jego dowództwem formacja ta walczyła w najbardziej dramatycznych bitwach powstania kościuszkowskiego – pod Krupczycami z wojskami generała Suworowa, czy pod Maciejowicami. W tej ostatniej bitwie Straż poniosła wielkie straty, a Achmatowicz zmarł od odniesionych ran. Niedobitki oddziału przedarły się do stolicy, by wziąć udział w obronie Warszawy. Niektórzy z nich przetrwali rzeź, jaką na Pradze urządziło obrońcom i mieszkańcom Warszawy rosyjskie żołdactwo, niektórym udało się wyemigrować.
Tradycje walki o Rzeczpospolitą w tatarskich rodzinach były silne, a świadczy o tym fakt, że kiedy powstało Księstwo Warszawskie znowu wśród wybijających się wojskowych spotykamy nazwiska Kryczyńskich, Koryckich, Achmatowiczów, Azulewiczów i innych. Z tymi i innymi jeszcze nazwiskami polskich Tatarów spotykamy się sto lat później.
Pod wpływem głoszonych przez bolszewików haseł o prawie narodów do samostanowienia odżyły tatarskie marzenia o powstaniu niezależnego państwa tatarskiego. W Piotrogradzie w 1917 roku powstał Związek Tatarów Polski, Litwy, Białorusi i Ukrainy, a w nim spotykamy znowu Achmatowiczów (Aleksander Achmatowicz – prezes), Kryczyńskich (Leon Kryczyński – badacz dziejów litewskiej Tatarszczyzny), a także inne nazwiska zasłużonych rodzin tatarskich – Aleksandrowiczów, Bazarowiczów, Jakubowskich. Powstawały także tatarskie formacje wojskowe, a na czele pierwszego korpusu muzułmańskiego stanął tatar generał Maciej Sulkiewicz, muzułmańskim pułkiem gwardii dowodził rotmistrz Aleksander Talkowski, też z tatarskiej rodziny. Ci i inni doprowadzili do powstania Republiki Krymskiej z rządem, na czele którego stanął generał Maciej Sulkiewicz. Republika nie cieszyła się jednak długim życiem. W październiku 1918 roku na Krym wkroczyły oddziały Rosyjskiej Armii Ochotniczej generała Denikina, w ciągu kilku dni pokonały młode państwo i ogłosiły ponowne przyłączenie Krymu do Rosji.
Tymczasem na terenach polskich z inicjatywy tego samego Związku Tatarów Polski, Litwy, Białorusi i Ukrainy i na rozkaz Józefa Piłsudskiego zaczęto formować oddziały tatarskiej jazdy. Powstałe wojsko zostało przyłączone do 9. dywizji pułkownika Władysława Sikorskiego stacjonującej na Polesiu. Później, na skutek działań senatora Aleksandra Achmatowicza, jednostka tatarska otrzymała nazwę Pułku Tatarskich Ułanów imienia Mustafy Achmatowicza. W skład pułku weszły trzy szwadrony liniowe, szwadron karabinów maszynowych i dywizjon techniczny, a dowództwo nad nim objął generał tatarskiego pochodzenia Aleksander Romanowicz. Tatarzy brali udział w śmiertelnie ciężkich walkach z bolszewikami na Kresach. Podczas wielogodzinnej walki pod Starosielcami jeden ze szwadronów został wybity niemal do nogi. Walczyli w okolicach Grodna, potem na Polesiu, brali udział w wyprawie na Kijów, osłaniali odwrót polskiego wojska w rejonie Horynia. O skali poświęcenia niech świadczy fakt, że pod koniec tych walk z całego pułku pozostało przy życiu tyko osiemdziesięciu sześciu ułanów, którzy jeszcze wzięli udział w ostatniej fazie wojny polsko-bolszewickiej w okolicy Dobrzynia i Wyszogrodu.
Historia polskich Tatarów to bardzo interesujący wątek naszej historii. Aż dziw bierze, że tak mało jest na ten temat publikacji. W bardzo popularnej formie starałam się te braki nadrobić, pisząc książkę Dzikie serca. Jej akcja ciągnie się przez przeszło sześćset lat i przedstawia dzieje dwóch fikcyjnych rodzin – Kadyszewiczów, wywodzących się od Dżocziego, przybranego syna Czyngis-chana; i Awanowiczów, którzy pochodzili od Kököczü Teb-Tengri wielkiego szamana i wpływowego doradcy Czyngisa. W oddzielnych opowieściach przedstawione są kluczowe momenty historii Tatarów: formowanie się wielkiego państwa mongolskiego i jego podział, zawładnięcie Rusią, najazdy na Polskę, walki wewnętrzne i ucieczka wielu tatarskich rodzin na Litwę, zrastanie się Tatarów z nową ojczyzną, bunt Lipków, ich udział w wojnach prowadzonych przez Rzeczpospolitą i w powstaniach narodowych. Wszystkie te opowieści połączone są losami Klary Kadyszewiczówny, młodej dziewczyny żyjącej pod koniec XIX wieku i marzącej o artystycznej karierze. Dzięki Tatarom Dzikie serca są powieścią pełną egzotycznych przygód, wielkich namiętności, czasem szaleństwa, czasem niezmiernej odwagi, a jeszcze innym razem magii czy nadzwyczajnej intuicji.