Gawędy opoczyńskie

Historia codzienna

Znużony usiadł na kamieniu granicznym
Wyjął pierwsze śniadanie
Z podróżnej torby

Jedząc przyglądał się ludziom
I ptakom i wszystkiemu wokoło
Był syty widoków

Odkręcił termos z ciepłą kawą
Był szczęśliwy na swój sposób
Patrzył przed siebie

Czas minął a on szedł dalej
Co jakiś czas wyciągając
Nogi na słońce lub deszcz

Mijał czas mijało życie
Był nieśmiertelny
Oddychał powietrzem

Po powrocie do domu
Ucałował żonę o synu zapomniał
Siadł za biurkiem i umarł

Kruche jest życie, jak liść. Z początku takie malutkie i niewinne, budzące się z nadzieją, kierujące twarz do słońca. Rześkie, syto zielone. Rozwija się do granic swoich możliwości – nie boi się porywistych wiatrów i deszczowych dni. Z odwagą sięga po więcej. Potem złoci się dumnie aby na koniec spaść z drzewa… A ile razy bywa tak, że nie zdąży się zazielenić lub jego starania przerwane są nagle za mocnym podmuchem wiatru…

Śmierć – czy można być na nią gotowym?

Od dawien próbujemy spersonalizować Śmierć. To postać przychodząca z zaświatów, która gasi płomień wyznaczający długość naszego życia. Czasem przychodzi znienacka, innym razem zapowiada się w gościnę. Bywali ponoć tacy, co udało się im ją wykiwać… ale jedynie na jakiś czas.

Widzę ją przy kawie, jak szyderczo się z nas śmieje. Jak widzi, że sami robimy za nią brudną robotę. Najgłośniej się śmieje kiedy zabijamy najmniejszych. Jak wyrywamy sobie nawzajem serca za kawałek ziemi. Jak odcinamy sobie ręce ściskające grosze. Zanosi się głośnym śmiechem umywając ręce… robota przecież zrobiona.

Czasem widzę ją, jak wstydliwie ukradkiem ociera łzę. Przecież tak trudno patrzeć na cierpienie niewinnych. Ona cierpienie zna przecież jak nikt, jednak wie, że czasem musi przyjść za wcześnie.

Nie można jej przechytrzyć, oszukać tanimi trikami, dlatego róbmy jej na złość. Żyjmy jak najlepiej umiemy. Bądźmy dobrzy. Podziwiajmy wschody i zachody słońca jakbyśmy mieli je widzieć ostatni raz. Zachwyćmy się deszczem lub promieniami słońca. Uśmiechnijmy się do obcej osoby. Mocniej przytulmy swoje dzieci. Powiedzmy „przepraszam” tych, których skrzywdziliśmy i „dziękuję” tym którzy powinni to usłyszeć. Znajdźmy czas na przyjemności, nie odkładajmy na później marzeń. Niech czas nas nie dotyczy. Wyznaczajmy go nie minutami a uściskami dłoni, przeczytanymi książkami czy kilometrami przejechanymi na ukochanym rowerze. Bądźmy spełnieni… by spojrzeć jej w twarz kiedy przyjdzie i powiedzieć: „Jestem gotowy. Przeżyłem co chciałem. Kochałem i byłem kochany.”