Ruszamy w drogę, albo i nie (Z życia Redakcji)
Podczas ostatniego spotkania Komitetu Redakcyjnego redaktor działu Wiara (który, jak twierdzą nieżyczliwi, najbardziej nadszarpnął kapitał pisma podczas wakacyjnego wyjazdu) rzucił błyskotliwą – choć dla serc naszych nienową – myśl, że pochwała prowincji stała się już naszym wyznacznikiem ideowym. Jak Adam Smith dla korwinistów! Jak Lenin dla Sowietów! Jak Marks dla polskiej lewicy hipsterskiej! Jak pieniądz dla lewicy kawiorowej! – grzmiał nasz kolega, aż zaczęto szeptać, żeby nie załatwiać na spotkaniach redakcji swoich prywatnych sporów, i że nie życzymy sobie wycieczek osobistych (to szeptała, jak przypuszczamy, nasza koleżanka z lewicy albo kolega korwinista, bo wyznawcy pieniądza dawno od nas odeszli). Redaktor działu Wiara powiedział, że nie chodzi mu o żadne wycieczki osobiste, tylko o jedną wycieczkę jak najbardziej realną. Bo – tu wzniósł ręce do góry, niczym Piotr Skarga na obrazie Matejki – kto powiedział „a”, powinien powiedzieć „b”, kto w coś wierzy, powinien to robić, kto ma idee powinien je realizować… (ta wyliczanka trwała jeszcze długo, ale sekretarzowi skończyła się kartka na notatki i musiał wyjść, aby pożyczyć jedną od zaprzyjaźnionej firmy komputerowej). Gdy już udało nam się docucić kolegę z działu Wiara z lekkiego omdlenia, po delikatnym dopytywaniu, co właściwie miał na myśli – powiedział drżącymi ustami: powinniśmy przenieść redakcję do prowincjonalnego miasteczka, najlepiej do Lubartowa. Prostota tego pomysłu zachwyciła nas. Już zaczęliśmy nawet pakować w kartony zalegające w redakcji poprzednie numery pisma, już wysyłaliśmy na dworzec kolegę korwinistę, by na wolnym rynku kupił bilety do Lubartowa. Ale…stała się rzecz straszna… kolega informatyk, jak zawsze nie patrząc na nas, tylko w jedno ze swoich nowoczesnych urządzeń – oznajmił nagle, że nie ma dziś żadnych pociągów do Lubartowa, że jutro też nie ma, że w zasadzie w ogóle nie ma połączeń z Lubartowem – ani kolejowych, ani autobusowych. Co więcej, siedzący dotąd cicho redaktor działu Kultura stwierdził, że brak teatrów i kin w małych miasteczkach zadaje kłam cyklowi recenzji teatralnych i filmowych, który co prawda jeszcze nie istnieje, ale z którym to cyklem wiąże się ogromne nadzieje. Redaktorowi odpowiedziały pomruki w rodzaju: „Kultura jak zwykle marudzi”, „Kulturze się wiecznie coś nie podoba”, „Przestańmy tańczyć, jak nam Kultura zagra”. I byłyby to może argumenty miażdżące, gdyby nie głos dwóch innych redaktorów, którzy zaczęli dowodzić, że ich rubryki notatek z Wiednia i Łodzi nie wytrzymają przeprowadzki na prowincję, że wiedzą oni, że tych rubryk nikt nie czyta, i że w ogóle ich wartość najlepiej oddaje biblijna sentencja „vanitas vanitatum et omnia vanitas” (na co część redakcji zaczęła z zakłopotaniem spoglądać przez okno) – ale jednocześnie opatrzone są te rubryki rysunkami wcale nie prowincjonalnymi, a kolega grafik nie będzie chciał tych rysunków zmieniać, bo uważa je za największe dokonanie w swojej karierze (na co kolega grafik kiwnął głową, choć nie wiemy, czy miał na myśli niechęć do zmian, czy szczytowe osiągnięcie), a jak wyrzucimy rysunki, to czym zapełnić stronę główną. Wszyscy pojęli tę trudność, wszak każdy dział ma problem z zapełnieniem czegokolwiek, począwszy od szpalt, aż po kieszenie redaktorów i autorów. Dyskusja była skończona. Padały jeszcze tzw. argumenty wspomagające – że na prowincji jest zawsze brzydsza pogoda, że nie ma taksówek a szkoły stoją na niskim poziomie (nie wyszło przy tym na jaw, kto z naszych kolegów wybiera się ponownie do szkoły, ale możemy się założyć, że to z powodu tej nieszczęsnej łaciny). Klamka zapadła. Po wzajemnym utwierdzeniu się we właściwie podjętej decyzji, kolega marketingowiec powiedział, że mimo wszystko nie możemy tak zlekceważyć naszego profilu ideowego, i że lepiej będzie przed czytelnikami (jeśli nie chcemy ich do końca utracić) pokazać nasz ruch w stronę prowincji. Czyli – dodał redaktor działu Kultura – jak mawiał Tomassi di Lampedusa „zmienić wszystko tak, aby wszystko pozostało tak jak jest”. Wyczerpany komitet redakcyjny z ulgą zgodził się na taką konkluzję w sprawozdaniu, zasugerował jedynie by sprawą pod hasłem „zmienić wszystko” zająć się na przyszłym komitecie, kończąc tymczasem na „wszystko pozostało tak jak jest”.
Komitet Redakcyjny
Krzyżówka
Poziomo
1. Filozof z Ameryki (od aboutness), a nazwisko przywodzi na myśl nasze jesienne sady.
2. Poetka, pisarka, tłumaczka, wbrew pozorom nie z Rabki.
3. Mieszkają głównie w Bobolicach i, jak wszyscy, w Chicago i Londynie.
4. Że Chiny stanowią centrum świata.
5. Czasopisma, do których „Suma” się nie zalicza.
Pionowo
1. Gdy Japończyk jedzie konno i strzela z łuku
2. W synagodze nie dla mężczyzn
3. Okrążyć nicią
4. Nie nam, nie wam
5. Kościuszki okrągła
6. Miasto z sanktuarium ku czci Artemidy
7. ξ
8. Modlitwa sufich
Kto pierwszy rozwiąże krzyżówkę i przyśle hasło na podany w stopce adres mailowy, otrzyma nagrodę.