Finlandia – w polskiej świadomości funkcjonuje jako droga wódka żurawinowa, wśród większości Europejczyków znana jest jako miejsce produkcji Nokii, a Ci, którzy interesują się historią wojskowości słyszeli zapewne o Wojnie Zimowej, czyli o odwecie na Związku Sowieckim w czasie walk II wojny światowej, za który to odwet Finowie później srogo zapłacili (polecam Historię Finlandii Barbary Szordykowskiej).
Finlandia to przede wszystkim kraj tysięcy jezior, nieprzeniknionych lasów, niezliczonych reniferów na północy, sauny, sisu (uporu) i Sibeliusa (najwybitniejszy fiński kompozytor). Sama nazwa kraju (w języku rodzimym) – Suomi, oznacza jedno z wielu określeń bagna. Natura jest tam na pierwszym miejscu. Na drugim jest godność człowieka, wraz z jego wykształceniem, opieką medyczną i socjalną – we wszystkich tych dziedzinach Finowie od lat przodują w światowych rankingach.
Finlandia dla mnie to czas mojej wymiany studenckiej – to odkrycie, że Finowie potrafią się śmiać i poczuciem humoru odskakują Brytyjczykom na lata świetlne. Że potrafią pić, ale i świetnie się bawić, mają prostą, ale smaczną kuchnię, a w saunie rozmawiają, jak nasze przysłowiowe przekupki na targu – gdy w Europie „fińska sauna” oznacza strefę ciszy i zadumy. Jest to kraj, gdzie pracę szanuje się na równi z rodziną, a poczucie wspólnoty jest tak samo ważne, jak możliwość zaszycia się w warsztacie lub daczy, z dala od wszystkich, by pobyć w zgodzie z sobą samym.
Finlandia moich wspomnień to idealna równowaga. Zapraszam do oglądania!