Kronika

Długi okres od publikacji naszej poprzedniej Kroniki upłynął pod znakiem pandemii koronawirusa, a następnie rosyjskiej agresji na Ukrainę. Był to czas głębokich przemian i wielu rozmaitych zdarzeń, których nie sposób tutaj opisać. Poprzestańmy na kilku punktach.

***

Dopiero co zdążyliśmy lepiej poznać pismo „Odra”, gdy dowiedzieliśmy się o śmierci jednego z jej najciekawszych autorów. Zmarły 7 marca 2021 roku Jacek Łukasiewicz pozostawi w polskiej humanistyce miejsce, które trudno będzie zapełnić. Był bowiem praktykiem i teoretykiem, czyli poetą i krytykiem literackim. Urodził się we Lwowie, chodził do szkoły w Lesznie (siedział w ławce ze Stanisławem Grochowiakiem), studiował polonistykę w najtrudniejszym dla Uniwersytetu Wrocławskiego czasie, w latach stalinowskich. Z tych i innych doświadczeń zrodził się być może jego sposób pisania o literaturze, erudycyjny, wyrazisty, pozostający blisko rzeczywistości. Lecz najlepiej cechuje twórczość Łukasiewicza – nierozpychającą się nigdy na literackiej giełdzie – słowo pochodzące z tytułu jednej z jego książek – powinność. Spełniał powinności wobec innych autorów, wobec polskiej kultury, sam tworząc w cieniu dzieło, które czekać będzie spokojnie na właściwą ocenę.

***

Zmarłą 13 sierpnia 2022 roku Alinę Kowalczykową, profesor IBL PAN, autorkę między innymi książek o Słowackim i – wspomina się (i zapewne będzie wspominać) w wielu środowiskach. Była człowiekiem znanym i lubianym, należała do panteonu dwudziestowiecznych badaczy romantyzmu, obok Marii Janion, Marii Żmigrodzkiej i Ryszarda Przybylskiego. Nie każdy może jednak pamięta, że zanim zaczęła studiować polonistykę, studiowała fizykę, że opiekowała się spuścizną po Stefanie Żeromskim, że była założycielem Stowarzyszenia Nauczycieli Humanistów „Prowincja”. Ten jej prowincjonalny wymiar dobrze może obrazuje skromna anegdotka, która była również naszym udziałem. Otóż, kilka lat temu wracaliśmy z panią profesor z konferencji w Wilnie, gdy nagle, w okolicach Augustowa zapytała się, czy nie moglibyśmy się zatrzymać gdzieś na lody. Był akurat zajazd, na obrzeżach miasteczka, zajechaliśmy więc, zamówiliśmy, kelner nieco zdziwiony, bo w końcu listopad, i dostaliśmy… lody z kilkoma muchami w środku. Deser, z wyłączeniem much, zjedliśmy ze smakiem, ale rzecz cała – ta karczma gdzieś pośrodku drogi, późna noc, no i muchy – zdawały nam się nie do końca realne, trochę jak z Pana Twardowskiego, trochę jak z księdza Baki. Bo i trochę z nich, a także z wielu innych nici naszej kultury, brało się chyba bogactwo osobowości pani profesor: wielkodusznej, wyrozumiałej, otwartej na rzeczywistość.

***

Rok 2022 poza licznymi patronami indywidualnymi miał także patrona, by tak rzec, zbiorowego. Był to mianowicie Rok Romantyzmu Polskiego, do czego pretekst stanowiły wydane w 1822 roku Ballady i romanse (a właściwie pierwszy tom Poezyj) Mickiewicza. Pretekst się, oczywiście, tak jak paragraf, zawsze znajdzie, ale jaki jest właściwie sens takich rocznic? Przypomnienie, że romantyczni poeci wielcy byli? Toż to każdy uczeń wie aż za dobrze. Uświadomienie Polakom, że wtedy „wypracowane i uchwalone zostały najważniejsze cechy pozwalające nam przetrwać nawet najdramatyczniejsze próby zniszczenia narodu” – jak stwierdzono w uchwale sejmu zatwierdzającej ustanawiającej rocznicę? Ale przecież mesjanizm nie jest dziś niczym więcej niż pustym pojęciem, zwykle o powierzchownie rozumianej zawartości. Uchwała stwierdza także, że „romantyzm ukształtował profil duchowy Polaków”. No cóż, można poczuć w tym względzie pewien dysonans, jeśli się czyta pisma późnego Mickiewicza i Słowackiego – zanurzone w duchowości i ascezie – a równolegle obserwuje współczesne polskie społeczeństwo, które ani z duchowością, ani z materialną ascezą nie ma zbyt wiele wspólnego. Może zatem szłoby o przywrócenie istoty romantycznej tradycji, pokazanie, że – jeśli chcieć się w nią wgłębić – pozostaje ona jedną z najważniejszych obszarów naszej literatury. Ale nie w wymiarze lokalnym, narodowym, a właśnie dlatego, że ten wymiar narodowy potrafiła przekroczyć, wychodząc w stronę refleksji nad człowiekiem i światem w najbardziej zasadniczych, uniwersalnych wymiarach. Tylko który sejm, w takiej czy innej obsadzie, miałby na takie przywrócenie ochotę?

***

Na rok 2023 (który miesiąc?) zapowiadane jest wydanie polskiego tłumaczenia Septalogii, siedmioczęściowej powieści autorstwa norweskiego pisarza Jana Fossego. Przekład ma być dziełem Iwony Zimnickiej, a wydawcą jest oficyna ArtRage. Nie wiemy, czy książka wyjdzie od razu w całości. Czekamy na polskie wydanie tym bardziej, że od momentu wydania angielskiego przekładu autorstwa Damiona Searlsa, Septalogia odbija się głośnym echem na świecie i gromadzi liczne nominacje do nagród.

Przedziwna to powieść – wewnętrzny monolog w formie jednego, strasznie długiego zdania. Historia dwóch malarzy o tym samym imieniu Asle, żyjących niezbyt daleko od siebie na norweskim wybrzeżu – czy może raczej historia dwóch różnych wersji tej samej osoby. O sztuce, Bogu, utracie, nałogach, bliskości i jej braku – przy okazji opisywania zdarzeń i rzeczy najprostszych, zwyczajnych, dziejących się między niewielką liczbą osób w pustawym, odludnym krajobrazie. Zwyczajność prześwietlona mistycznym światłem. Fosse, wymieniany od czasu do czasu jako kandydat na Nobla, to być może najgłośniejszy obecnie pisarz o silnym rysie religijnym (konwertyta na katolicyzm).

* * *

Wywodzę się z typowej francuskiej prowincjonalnej burżuazji, z Burgundii, gdzie moja rodzina od pokoleń zajmowała się produkcją wina, i moją jedyną ambicją jest, by ludzie mówili „czytałem Latoura 1992” z takim samym zadowoleniem, jak gdyby mówili „piłem Latoura rocznik 1992”

– mówił o sobie Bruno Latour, francuski filozof i antropolog, badacz świata nauki i pogranicza między naukami przyrodniczymi i współczesną filozofią kontynentalną. Zmarł 9 października 2022 roku w wieku 75 lat.