Sobótkowa noc

Wonna lelijo już się rozwijo […]
Oj ni ma ni ma w tej naszej wiosce do kogo słówka przemówić
Jeden za stary drugi za młody a kiedy trzeci się wyśni
Oj ni ma ni ma w tej naszej wiosce chłopoka po mojej myśli
Jeden smarkaty drugi pryscaty a trzeci głupi jak trąba…

Tak my se śpiewali w sobótkową noc kiedyśmy sły z wioneckami do stawu. Wsyśćutkie młysceli jak samiuśkie lilije. Wystrojone w pasiaki i salinówki, zapaski na chłodny wiecór z kokardkami i rózniastymi koralikami. Panny jak malowane samą ręką anioła. Trzeba ci wiedzieć, że wianki to święto zakochanych i tych co szukają męża i żony. Chłopoki paleli ogniska, a my zorkali, który bojak i faja, bo nie chcioł skokać nad ognim, a który śwarny. I figmasy fikuśne były i gzieli się wszyscy, a śmiechu beło tyle, co w dwóch wioskach nas słyszeli.

A mnie w głowie tylko jeden chłopok był. Na moje nieszczęście to beł panek ze dworu. A taki beł, proszę ciebie, że oczy same chciały ziorkać. A i on smyrgał mnie przy tańcach, bo i ja jemu byłam miła. A musisz wiedzieć, że miłość to nie beła taka prosta sprawa jak dziś. Kogo pokochasz tego poślubisz. Wy młodzi nie znacie tego bólu lubować niewłaściwego człowieka…

Bo to interesy były – batko z matką brali swachę, ta łaziła pytała, morgi liczyła… a my morgów dużo nie mieli. Tyle, co krowe wykarmić, troche nażąć dla siebie, ojciec z biednej rodziny był, matka ostatnia z pannic z domu. To panek ze dwora nijak nie mógł takiej biednej pannicy poślubić. Może i biedna bełam, ale urody nikt mi zabrać nie mógł. Długi warkoc, a złocił się jak pszenica w słońcu, ocka jak niebieskie paciorki, a i reszty panny zazdrościły, co ci będę dużo godać.  Tak my tylko tańcyli do upadłego aż kulosy bolały, aż ćmok nastał że oko wykol, tylko ciepło z ognisk i szaleństwo dookoła nich. My tak tańcowali i w sobótkową noc i w dożynki – do czasu kiedy mnie wianek trzeba beło oddać innemu…

Słyszeliście taką pioseneczkę? A kej wam było słyszeć toć za młodzi jesteście.

Zakochali się, zakochali się,
dwoje ludzików w sobie,
a pan Jezus wie, a pan Jezus wie,
czy na pociechę sobie.

 Zakochali się, zakochali się
dolę się nie widzieli,
a jak się ujrzeli, jak się ujrzeli
oboje zachorzeli.

Da u Kasiulki, da u jedynej
bieluchna pościołeczka.
Da u Jasieńka, biednej sieroty –
zielona muraweczka.

Ach… smutna ta pioseneczka. I tyle, że ja tu była biedna on bogacz.

Każdego roku, kiedy patrze na pływające wianki, te piękne wionuski niebieściutkie od chabrów, czerwone od maków i złociutkie od ziela Jana, nachodzą mnie wspominki mojego panecka z dworu.

A wy pewno chceta wiedzieć ,co tam w wiankach my pletli. A było wszystko co piękne nam mateńka ziemia dała, ziela róźniaste i kwiaty z pola i z ogródecka, ale dwóch nie mogło zabraknąć: dziurawca i macierzanki. Toć dziurawiec wyrósł, jak powiadali starsze babki, tam gdzie z uciętej głowy Jana Chrzciciela krew spłynęła. To silne ziele powiadali. Nasza babka parzyła to ziele i powiadali że będziemy od tego śwarni i krepcy. A i po kątach rozkładali suszone, żeby demony i wselkie diobełki odstraszyć. Taką to moc biedny Jan Chrzciciel nam dał. A co niektóra pannica to i przy sobie blisko ciała nosiła, na piersi żeby miłość przyciągnąć. A i macierzanka męża też przyciągała. Ale cóż to beła za miłość, jak batko decydowali kogo kochać ci przyszło…

Teraz wy młodzi byśta piękne wionki zrobili, każdy by tańcował z tym kogo lubuje i byśta mogli plany swoje sami dogadywać. Chocioż w młodych łepetynach gorąca krew. Ja już stara jestem, to i wspominki i żale w moim sercu. A toć wianki piękne i wesołe były – czy nie zasmuciłam wos aby?

***

Słowniczek:

Bojak – tchórz,
Faja – do niczego
Ćmok – ciemność
Figmasy figuśne – śmieszne pozy
Gżenie się – wygłupiać się
Kaj – gdzie
Młyszczeć – błyszczeć
Panek – panicz
Rychtowny – w sam raz
Selinówka – kwiecista chusta
Smyrgać – łaskotać
Śwarny – wesoły
Zabaczyć – zapomnieć