Gawędy opoczyńskie

Dyngus

Dyngus, Panie, to był dyngus kiedyś… nie tak elegancko jak teroz, ze perfumikiem psikniesz to tu to tam, chłop chłopa nawet, tfu! Tylko chyśt zza śtachety sikawkom, ze jedna z drugą podskocyły jak łopazune. To się, Panie, najpierw głowy popiełem sypało, gzechy wyśpiewywało plebanowi, a w główce jus dyngus beł. Na drogę kzyzową się polazło z kawalirkom, panny gozkie zale śpiwoły a ten cy drugi się zgadywał na dyngusa. W chałupie kobity jojecka krasieły, te serwetki wysywały, bochny wypiekały, co by na niedziele starceło, a kawaliry dumały, od który chałupu zacuńć dyngusa, którą panne zloć żeby wiedziała… Bo kiedyś, musita wiedzieć to ta panna była najbardziej kochano, lubiano, co na ni sucho nitka nie ostała. A nie daj Boze żeby jakoś panna sucha całkiem beła. Ozenku to nie wrózeło sybkiego…

Jus niedzielom po rezurekcji kto pierwsy do chałupy na borscz zjedzie, ze deski w wozach trzescały, kto pierwsy kiełbasy ucknie, a w poniedziałek zabawa na całego. Wyskrobane sikawki to był sprzęt Panie! – jak siurnęło się z takiej sikawki to jakby łoberwanie chmury. A i wiadra sły od studni do studni. Sienie Panie całe pozalewane, ze woda stała w chałupie. A bywało, ze i gospodynie lały kawalirów po łbach, ale to z dobroci i wdzięczności, bo biada ty chałupinie, co wrótnie zamknęła przed dyngusiorzami.

A w ty chałupie same gołodupce,
Sami nic nie majom i drugi nic nie dajom.

A bywało i tak, ze i gozej odśpiewali:

Dziękujemy wam za te wasze dary,
Obyśta się za to w łózku zesrali…

Nie było przeproś, Panie, dyngusiorze to beli twarde kawaliry. Te co śpiewali to wiadomo sprawa – „na śmiałego”, a reszta do tsymania kosyków na jajka”

A dejcie num dejcie jajów osimnaście,
Zeby wum się kury nie kreły po chwaście.
Po chwaście nie kreły, jajów nie gubiły
Zeby same do dumu jaja przynosieły.

A i te kawaliry, Panie, po któryjś chałupie jak se dobze po dyngusie wypieli to i śmielse się robieły. Umizgi do panien beły i do gospodyń co która ładniejsa.

Dyngus Panie to był dyngus kiedyś…

Pszysli my tu po dyngusie, zaśpiewumy o Jezusie,
O Jezusie o Maryi, o kwiotecku i lilii.
Nasa gospodyni klucykami brzydunko
Dlo nos dyngusiorzy podarunku szuko,
Suko una suko zeby wysukała,
Dlo nos dyngusiorzy dobry dyngus dała…

A jak któremu panna w oko wpadła to głośno zaśpiwuł:

Na zieluny łunce wruna jaje pieła,
Zeby ci sie matko córka ozynieła.
A jak sie ozyni bedzie sobie panium
Bedzie una jeździć bryckum malowanum.

Obzarł się chłop jajecnicy po chałupach w poniedziałek, wódecki popił, sprowdził, która panna chętni się dała obloć i jus beło wiadomo na Sobótki [tzn. święto Zesłania Ducha Świętego – przyp. red.], do której się umizgiwać. A kto się dobze wykupił na dyngusa to i usłysoł:

Dziękujemy wum tu za te wase dary,
zebyśta się za to do nieba dostali.
Do nieba dostali w niebie królowali,
Na wieki, na wieki Boga oglundali.

Bo zabawa zabawą, Panie, ale Bóg najwazniesy w tem wszystkim. Wiadomo, Panie, ze i beły takie chłopy co pod płotami się ostały, zmęcone. To i takiego gołodupca zloły gospodarze. Bo Panie tak oblać to jakby gzechy zmyć. To jak gzechy zmywosz to i zapłata musi być że ho ho!

Dyngus, Panie, to był dyngus kiedyś…

***

Przyśpiewki opoczyńskie spisane z pamięci pani Zofii Jurek z Dęby Opoczyńskiej.