Bez rozwiązań definitywnych

Wielokrotnie zdawało się, że Polska poniosła definitywną klęskę, a jednak później przychodziły jeszcze zwycięstwa. Determinacja i rozpacz Polaków kilkanaście lat przed odzyskaniem niepodległości wydawały się bezprecedensowe. Mimo to nie były oznaką klęski ostatecznej.

Rozpoczęty Pogromem 1905 cykl powieściowy Wacława Holewińskiego ukazuje sytuacje skrajne, a jednocześnie takie, które trudno definitywnie zrozumieć. Uczestnicy wydarzeń dysponują z reguły fragmentaryczną wiedzą, historycy zaś toczą później dyskusje o wymiar i znaczenie faktów.

W Pogromie 1906, stanowiącym drugi tom cyklu, bohaterowie literaccy krążą wokół rzeczywistych postaci historycznych. Pojawia się charyzmatyczny „Ziuk” – przywódca, który wolą, inteligencją i męstwem rzuca wyzwanie mocarstwom. Pojawia się również tragiczna postać zdecydowanej ponieść każdą ofiarę narzeczonej samobójcy, który nikogo nie wydał w ciężkim śledztwie, a zagrożony ponownym uwięzieniem, wybrał śmierć. Kontekstami, do których sięgnie zaciekawiony czytelnik, będą Wspomnienia Aleksandry Piłsudskiej:

Między członkami Bojówki był młody student z Warszawy, zaręczony z przystojną studentką Szkoły Sztuk Pięknych, panną Wandą Krahelską. Wstąpiła ona do PPS nie tylko dlatego, żeby być w partii swego ukochanego, ale również z osobistych przekonań; niewielu z nas wiedziało, że jest ona córką bogatego ziemianina. Na kilka dni przed ślubem narzeczony jej został aresztowany. Poddawano go częstym badaniom, z jednakowym rezultatem: nie zdradził nikogo. Z kolei przyszły tortury, również bez skutku. Po pewnym czasie zwolniono go z więzienia w takim stanie, że biedak, wymęczony, schorowany, z widmem ponownego aresztowania przed sobą, dostał pomieszania zmysłów i zastrzelił się

(A. Piłsudska, Wspomnienia, Warszawa 1989, s. 76-77).

Wokół dokonanego przez Wandę Krahelską zamachu na gen. Gieorgija Skałona, warszawskiego gubernatora, który wydał rozkaz torturowania studenta, osnuta jest wielowątkowa, zbudowana z dramatycznych losów kilkunastu postaci fabuła powieści Pogrom 1906.

Według słownika języka polskiego (PWN 1997) pogrom – to „całkowita klęska, rozbicie, rozgromienie wojsk nieprzyjacielskich, wymordowanie, wybicie, rzeź”. Fali organizowanych przez zaborcę pogromów przeciwdziałała m.in. podziemna PPS. Czyn zbrojny Organizacji Bojowej PPS pojawił się w warunkach, gdy działały prowokacje policji politycznej, prowadzono grę wywiadów, a z czasem społeczeństwo korzystało z możliwości legalnej samoorganizacji, stopniowo cofając poparcie dla rewolucjonistów. Jak stwierdził Henryk Wereszycki w Historii politycznej Polski 1864-1918, ruch rewolucyjny w 1906 roku wygasał.

Pogrom 1906, najnowsza powieść Wacława Holewińskiego działa na wyobraźnię. Czytelnik czuje zaduch spelunek, dzieli strach ściganej kobiety, widzi brud Warszawy pod rosyjskim zaborem. Pokusa kolaboracji z zaborcą materializuje się zarówno w przypadku skatowanego więźnia, który zamienia się w donosiciela, jak w przypadku zakochanej w Rosjaninie jego polskiej żonie. Znaczenie powieści polega, jak sądzę, na uprzytomnieniu czytelnikom, że problem zaprzaństwa nie jest nowością, lecz stanowi przedmiot wciąż ponawianych przez stulecia pytań o wybór między wiernością Polsce a lojalnością wobec narzuconej przez zaborcę lub okupanta władzy.

Autor dał się poznać jako prozaik, który opowiada porywające historie o porywającej historii. Wybiera mało dziś znane a dramatyczne zdarzenia z nieodległej przeszłości: lat czterdziestych, pięćdziesiątych, siedemdziesiątych XX wieku, po czym przedstawia doświadczenia swoich bohaterów, łącząc historyczną faktografię z literacką fikcją. Lament nad Babilonem, Choćbym mówił językiem ludzi i aniołów, Honor mi nie pozwala, Opowiem ci o wolności, Za późno na modlitwę, Przeżyłem wszystkich poetów, Szwy odwoływały się do realiów, które osobiście poznała i pamięta część współczesnych czytelników. Wyjątkiem była Droga do Putte – powieściowy palimpsest, napisany na podstawie losów flamandzkiego malarza epoki baroku, Jacoba Jordaensa. W 2018 zmienił się czas polskich dziejów, którego dotyczą narracje Holewińskiego. Tym razem nie jest to już historia najnowsza, lecz okres, będący co najwyżej przedmiotem postpamięci. O wydarzeniach z lat 1905-1907 mało się też uczymy w szkołach, co najwyżej w wielopokoleniowych rodzinach niezwykle świadomych związku między prywatnym i politycznym aspektem życia jeszcze przekazuje się opowieści o powrotach z Sybiru, przejściowej liberalizacji lub o represjach za udział w pierwszych po niemal półwieczu zbrojnych akcjach niepodległościowych.

„Niewola stawała się przyzwyczajeniem” – napisał w szkicu pod zastanawiającym tytułem 1863 po 1905 Tomasz Burek o okresie popowstaniowym. Rewolucja 1905 przyniosła Polakom nadzieję. Mimo klęski w 1906 roku już kilka lat później, jak podkreślił Burek, „zaszło w tym czasie coś więcej niż zelżenie zewnętrznej cenzury, puściły hamulce – wewnętrzne, nastąpiło odblokowanie wyobraźni, wyzwolenie tajemnego marzenia zbiorowego. Mówiąc inaczej – rozpoczęła się likwidacja długotrwałych następstw duchowych, emocjonalnych i umysłowych ciężkiego szoku popowstaniowego”. A Wereszycki wnioskował: „Ostatecznie bowiem okres rewolucyjny 1905 i 1906 roku nie doprowadził do żadnych zmian społecznych w Królestwie, ale wykrystalizował nowe ukształtowanie się sił politycznych, zgodnie z tymi zmianami społecznymi, które się już w ostatnim pokoleniu dokonały”.

Historia literatury odnotowuje w twórczości Stefana Żeromskiego, Wacława Sieroszewskiego, Andrzeja Struga, Marii Wielopolskiej, Wacława Berenta, późnej Elizy Orzeszkowej oznaki przesilenia. Pięćdziesiąta rocznica wybuchu Powstania Styczniowego i kolejne lata – to już nie był czas, kiedy niewola była nawykiem, a zaborca czuł się w salonie warszawskim jak u siebie. Światowe koniunktury mijają, stale zaś odradza się Rzeczpospolita. Literatura oddawała ewolucję postaw i społecznych oczekiwań w niebywale interesujących czasach kresu pozytywizmu, neoromantycznego przełomu i przedwiośnia odzyskania przez Polskę niepodległości.

Znakomicie napisana powieść Holewińskiego ma cechy scenariusza sensacyjnego filmu, ale nie sprowadza się do wywoływania silnych emocji. Jest kontynuacją Pogromu 1905, ale można ją czytać niezależnie od tego poprzedzającego ją tomu. Wtedy jednak mniej się wie o przygodach niektórych postaci, na przykład tajemniczej prostytutki Yvette. Pisarz dokonał subtelnej analizy mitów zbiorowej świadomości policjantów imperium, kolaborantów i niezłomnych bohaterów. Ponawiając w złożonym kontekście politycznym pytania o racje patriotyzmu i zdrady, osiągnął poziom refleksji historiozoficznej, ponieważ przez wartką akcję, sensualną „gęstość” opisu, jasny styl ukazał niejasne sytuacje. Poruszył ważne i aktualne kwestie roli w bezwzględnej walce politycznej o międzynarodowej skali prowokacji, manipulacji, immoralizmu, które jednak nie przekreślają sensu ofiar ponoszonych w wyższym niż egoistyczne ambicje celu. Bez złudzeń, że historia kończy się happy endem. Bo jest przeciwnie. Historia nigdy się nie kończy.

Wacław Holewiński, Pogrom 1906, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2019, ss. 368.