Piłsudski przedziałowy

Jadąc zatłoczonym pociągiem – pociągiem relacji Kraków-Warszawa, co jednak nie ma żadnego znaczenia dla opowiadanej tu historii – w dzień czerwcowy poprzedzający Boże Ciało, w trzydziestostopniowym upale, stojąc na przedziałowym korytarzu, obok licznych pasażerów zajmujących taką samą wygodną miejscówkę – wyciągnąłem z plecaka książkę Pawła Rzewuskiego. Sama ta czynność wydawała się graniczyć z niemożliwością, nie mówiąc już o czytaniu w gwarze rozmów, wzajemnych pretensji, szturchania ludzi co raz to przechodzących – nieraz wielokrotnie – w dobrze znanym kierunku za niecierpiącą zwłoki potrzebą.

Zacząłem jednak czytać. I stawały przed oczami kolejne obrazy, dość odległe zdawałoby się od tego otoczenia ciasnego, zatęchłego, pospolitego. Jakież to obrazy? Oczywiście Piłsudski, który samą swoją osobą mógłby wypełnić każdą książkę. Jako wódz, strateg, polityk. I jako człowiek, więcej, jako dziejowa postać. Ale nie sam Piłsudski. Bo książka Pawła Rzewuskiego nie mówi tylko o Marszałku, a może nawet nie głównie o nim. Szukając bowiem najważniejszych elementów filozofii Piłsudskiego (skąd jej tytuł, Filozofia Piłsudskiego), próbując zrekonstruować jego system myślowy – wychodzi daleko poza to, co związane jest z postacią głównego, jak mogłoby się zdawać, bohatera.

Autor kreśli bowiem całą konstelację polskich (i niepolskich) tradycji intelektualnych, które jego zdaniem ukształtowały Piłsudskiego, określając niekiedy jego modus operandi w konkretnych sytuacjach i wyborach.

Jest więc tu polska tradycja szlachecka, ze swą uwielbioną wolnością, skarykaturowaną w liberum veto, ale również z honorem, heroizmem, bezinteresownością. „Bycie obywatelem [I Rzeczpospolitej] – pisze Rzewuski – wiązało się z osiągnięciem dojrzałości politycznej i ciągłą gotowością do poświęcenia się dla wspólnoty. Łączyło się to z ofiarnością i nonkonformizmem sprzecznym z ideałami mieszczańskimi”. Bycie obywatelem wiązało się także dla ludzi tamtych wieków z postrzeganiem Polski jako konglomeratu narodów: „Piłsudski, sam wywodzący się przecież z litewskiej szlachty, rozumiał polskość właśnie jako formę cywilizacyjną, a nie naród etniczny.”

Obok sarmackości stoi związana z nią filozofia i polityczność antyczna, nie tylko ta rzymska, na którą lubili powoływać się XVII-wieczni magnaci, ale również tradycja arystotelesowska, a także Platońska filozofia idei. Możne niektórych dziwić, jak często odwołuje się Piłsudski do pojęcia cnoty jako fundamentu wartości osoby publicznej. Ta cnota, rzecz jasna, przepuszczona jest przez filtry tożsamości XIX- i XX-wiecznej. A więc nieobcy pozostaje Marszałkowi zarówno pozytywizm, z wiarą w możliwości organicznego działania, jak i nietzscheanizm wprowadzający wolę mocy i elitaryzm ducha, kult jednostki.

[Piłsudski] jest przekonany o istnieniu wielkich ludzi, tych, którzy są w stanie pogodzić ze sobą dwie przeciwstawne siły – fatum i virtu, czyli energie i siły pozwalające na opanowanie losu. Przeznaczony do polityki jest ten, który potrafi opanować ją za pomocą własnej woli.

Faktem jest jednak – jak pokazuje Rzewuski – że przekonanie o wyjątkowości jednostek nigdy nie idzie u Piłsudskiego w parze z pogardą dla słabszych, przeciwnie.

Piłsudski w prosty sposób nie stawiał się poza panującym porządkiem i nigdy nie odcinał się od tradycji. Brakuje w jego koncepcjach pogardy w stosunku do ludzi słabych. Zbyt wiele w jego deklaracjach (i czynach) poświęcenia i altruizmu przy całkowitym braku resentymentu, aby móc go uznać za realizatora postulatów Fryderyka Nietzschego.

Lecz trzeba stwierdzić, słusznie może odcinając się od Nietzschego, że tym, co nas pociąga w Piłsudskim, bywa niejednokrotnie jego występowanie przeciwko utartym schematom działania i myślenia:

Carlyle [popularny w czasach Piłsudskiego] nie pozostawiał złudzeń. Wielkim człowiekiem, wielkim wodzem może być ten, kto przekracza obowiązujące prawa, ten, dla kogo są one jedynie gorsetem ściskającym wielkich.

Ważny wydaje się jednak sposób wyzwalania z tego gorsetu. W sposobie Piłsudskiego znaleźć można wiele nut znanych z polskiej tradycji żołnierskiej, łączących heroizm, ułańską fantazję i dobrą męską przyjaźń. Nut uwiecznionych chyba najmocniej w trylogii Sienkiewicza, a uwiecznionych tak głęboko i tak trwale właśnie dzięki swej ponadczasowej atrakcyjności. Tak jak z powieści Tolkiena czy rozmaitych narracji przygodowych przebija z nich nie tylko przygoda, ale także szlachetność i dobroć bohaterów. Mówił Piłsudski:

I oni, jak wszyscy dobrzy żołnierze, szukali szczęścia i uśmiechu życia, lekkomyślnie lekceważyli dobra materialne, a zachowali przez całe życie przywiązanie dla przyjaciół i naiwną wiarę Don Kichota, rycerza, sprzeciwiającego się zepsuciu i łajdactwu.

W takim duchu można by chyba również postrzegać rewolucyjność Piłsudskiego. Rewolucyjność chwilami socjalistyczną, ale częściej rewolucyjność rozumianą po prostu jako kierowane szlachetnością podążanie wbrew. Że owo wbrew znaczyło w Polsce często zgodnie z duchem narodu, a niezgodnie z narzuconą władzą – to już inna sprawa. Dowodzi Rzewuski – chyba dość przekonująco – jak przedmiotowo traktował Piłsudski socjalizm, zwłaszcza ten spod znak związku sowieckiego. Powiadał bowiem Marszałek:

Gdybym się spotkał w owe czasy z socjalizmem warszawskim, negującym otwarcie sprawy narodowościowe i występującym przeciwko tradycji powstańczej, byłbym tak opornym na jego wpływy, że razem z tymi niepotrzebnymi, według mnie, dodatkami odrzuciłbym i samą ideę socjalistyczną. Petersburski socjalizm nie wymagał tej ofiary ode mnie, a zarazem dawał mi pewną nić przewodnią, pewien światopogląd, który wobec rozbicia poprzedniego z łatwością zajął jego miejsce.

Najwyraźniej wybrzmiewa jednak z Filozofii Piłsudskiego zakorzenienie Marszałka w myśli romantycznej. Wychodzi tu autor poza stereotypowe stwierdzenia w stylu „Słowacki był ulubionym poetą matki Piłsudskiego” i pokazuje żywy, i bardzo wielopłaszczyznowy jego związek z poezją wieszczów. Zwłaszcza, faktycznie, Słowackiego, bo to jego Piłsudski cytuje na wyrywki i parafrazuje w przemówieniach. Można w tym widzieć – jak się zwykle czyni – siłę tej poezji, którą Piłsudski dostrzegał i próbę wykorzystania tej siły w retorycznych celach. Można jednak również dostrzec tu swoistą filozofię Piłsudskiego, w której wielkie sprawy tego świata, w tym sprawy publiczne i polityka – pozostają w ścisłym związku z językiem. Mówiąc inaczej, polskość rozumiana szeroko, jako wielka romantyczna idea, nie istnieje poza językiem, bo język jest jej paliwem i środkiem jej wypowiedzenia. Słowacki chciał tę polskość przenieść do języka w sensie totalnym. Tam chciał ją zrekonstruować i dać Polakom, ciągle jeszcze zwykłym zjadaczom chleba, jako zadanie, które „przerobi ich w aniołów”. Piłsudski wychodząc z podobnych pozycji – żeby przywołać jedynie jego słynny bon mot, że Polska to „wielki naród, tylko ludzie ch…” (lub w żeńskiej wersji ze słowem na k) – zdaje się zmierzać raczej ku Mickiewiczowskiemu połączeniu słowa i czynu. Zaiste, nie ma chyba w polskiej historii innej postaci, która z takim sukcesem potrafiła pogodzić sferę działania (na pierwszym planie) i tegoż działania duchowej podbudowy. Która potrafiła, nie schodząc z panteonu duchowych spraw, podejmować polityczne decyzje i przesuwać na mapie kolumny wojsk. W tym sensie jest Piłsudski jakimś ucieleśnieniem snu romantyków o Królu-Duchu czy o czterdzieści i cztery. Jest, jakkolwiek sam się od takich sugestii, formułowanych przez jego wyznawców, bardzo mocno odcinał – cóż, była to już inna epoka i inna duchowość, pomimo że idea pozostała mniej więcej ta sama.

Zanurzywszy się w książce Pawła Rzewuskiego i w tych wszystkich rozmyślaniach, o których co nieco powyżej – nie spostrzegłem nawet, jak na moim przedziałowym korytarzu zrobiło się jakoś przestronniej. Gorący letni wiatr wpadał przez otwarte okna, przynosząc powietrze znad pagórkowatych pól, poprzecinanych tu i tam leśnymi zagajnikami oraz wiejskimi chałupami stojącymi z osobna i w niedużych skupiskach. Pasażerowie nie przemieszczali się już tak namiętnie w tę i z powrotem. Zaczęły się jakieś rozmowy, żarty na trudy wspólnego podróżowania, uśmiechy. I pomyślałem, że może jeszcze nie wszystko stracone, że może ta otaczająca mnie polska rzeczywistość, która codziennie daje tyle powodów do rozczarowań, ma wciąż pod powierzchnią ten żywioł wolności, wielkich ideałów, tę polskość – która jest wieczną ideą.