„Verbum”, 1934, str. 271-278.
Dusza ludzka ma czasem niejasne przeczucie, czasem jasną świadomość swego wielkiego, cudownego przeznaczenia. Tkwi w niej tęsknota do tego przeznaczenia, do wyjścia poza siebie samą, do wielkości, to tej przemiany, którą dziwny i bolesny w swoim zabłąkaniu duch Nietzschego określił w słowach: „Człowiek powinien być przezwyciężony” [Tak powiedział Zaratustra, Warszawa 1908, str. 42]. Przseczucie to i ta tęsknota wypowiadają się między innymi w pragnieniu nadzwyczajności, w poszukiwaniu tego, co niezwykłe, niepospolite, niepowszednie. Pragnienie to jest mimowiednym hołdem duszy dla jej Stwórcy i dla jej celu ostatecznego. Dusza, która by się umiała całkowicie zamknąć w małości swojej i swoich spraw, byłaby małą duszą, zaledwie godną nazwy duszy ludzkiej.
Jednak droga osiągnięcia wielkości i niezwykłości może być bardzo różna. Ludzie, którzy nie znają Boga, widzą ją w osiągnięciu jakichś niezwykłych, wielkich rezultatów zewnętrznych. Dla człowieka niewierzącego miara wielkości i niezwykłości jest zawsze w czymś uzewnętrznionym w jakikolwiek sposób, przynajmniej w uświadomionym geście wewnęrznym, jeśli już nie w czynie bohaterskim, to choć w pięknej postawie duchowej.
Gdy pragnienie to ma jakieś podłoże realne w duszy takiego człowieka, wyraża się ono w istotnej wielkości zewnętrznej, wielkości Sokratesa czy Napoleona. Kiedy indziej wypowiada się ono tylko w idealistycznych porywach, w „snach o potędze” [aluzja do tytułu tomu Leopolda Staffa, Sny o potędze], w które tak obfituje życie ludzkie w ogóle, a szczególnie rzeczywistość polska.
Dla człowieka wierzącego i posiadającego w sobie życie Boże, tęsknota ta staje się pokusą, jedną z najsubtelniejszych i najniebezpieczniejszych pokus duchowych. Chrześcijanin ma nie tylko niejasne przeczucie wielkości, ale ma jej zupełną pewność. Wie on, że jest dzieckiem Bożym, które już tu na ziemi przez łaskę uczestniczy w życiu Bożym, z którego się w pełni czerpać będzie w niebie. Do chrześcijanina stosują się te słowa Pisma Świętego: Ego dixi, dii estis [„Ja rzekłem: Jesteście bogami i wszyscy – synami Najwyższego.”, Ps 82, 6; słowa te cytuje Jezus w J 10, 34]. Wie on, że ma w sobie życie, przewyższające nieskończenie jego życie naturalne, większe i cudowniejsze niż wszystko, cokolwiek może on pomyśleć lub czego może zapragnąć i życie to będzie w nim wzrastało aż do pełni. Jest to wielkość i niezwykłość, z którą nie mogą się równać żadne wspaniałości ziemskie, a początkiem jej jest to życie łaski, które każdy chrześcijanin ma w sobie, ma w głębi swej duszy, ma najrealniej, ma już teraz, a będzie miał jeszcze bardziej i zupełniej kiedyś.
A jednak, i tu jest właśnie coś po ludzku niepojętego, droga do tej wielkości jest wręcz przeciwna tej drodze, którą zwykle ludzie do niej dążą, droga do niezwykłości idzie przez przyjęcie zupełne i całkowite zwyczajności. Bóg stworzył człowieka i postawił go w określonych warunkach, na określonym miejscu, w określonym czasie, w określonym otoczeniu. Dla duszy wierzącego rzeczywistość, w której on żyje, jej konkretność jest widomym znakiem, przez który prześwieca wola Boża, który ją tylko jakby zakrywa. Im pełniejsza wiara, tym znak wyraźniejszy, tym cieńsza zasłona, tym bardziej widoczny Bóg, który się posługuje naszym tu i naszym dziś jako naszą drogą do Siebie. Dla chrześcijanina nie ma uświęcenia poza konkretnością jego życia; wszystko, co się odchyla od tej konkretności, jako żal za czymś lub marzenie o czymś, czego nie ma, jest odchyleniem od tej jedynej drogi, którą jest wola Boża zrealizowana w stosunku do każdego z nas w naszej codziennej zwyczajności.
Czemu tak jest i czemu ta jest właśnie droga? Odpowiedzi szukać możemy w tym, co jest odpowiedzią na wszystkie nasze zagadnienia i trudności: w tajemnicy Wcielenia i Odkupienia.
W niej widzimy, jak Bóg, aby podnieść nas do Siebie, aby wypełnić przepaść, która jest między Nim a nami, schodzi do nas. Bóg porzuca wielkość swą, wspaniałość i niezwykłość, porzuca swoje wszystko dla naszego nic. Bóg zaprzysięga się jakby zwyczajności, szarej codzienności i pospolitości życia ludzkiego; Bóg uświęca wszystkie miejsca, i wszelkie chwile, i wszelkie warunki, i wszelkie prace, i wszelkie okoliczności zwyczajnego ludzkiego życia. Bóg ukrywa swoją nadzwyczajność, która jest ponad wszystko, w zwyczajności dnia dziecka, człowieka pracy, człowieka cierpiącego i umierającego ludzką śmiercią. Któż nie odczuje, jak niewypowiedzianą, jak ponad wszelkie pojęcie staje się ta zwyczajność Jezusa!
I odtąd dla Jego wyznawców nie może być już innej drogi niż ta, którą On poszedł. Jak śmieszne i małe wydawać się muszą wszystkie sposoby osiągnięcia wielkości, wobec tego jedynego sposobu, którym jest zejście wraz z Jezusem na samo dno naszej codzienności, przyjęcie jej w całej pełni, bez reszty, bez ucieczki, bez odchyleń, ze zrozumieniem, że tylko przez nią i wniej możemy osiągnąć naszą wielkość i niezwyczajność. I tak jest rzeczywiście. Dla serca ludzkiego pełnego pożądania, nastawionego na nieskośczoność, rzecz każda, największa i najniezwyklejsza stanie się mała i zwykła, gdy ją wereszcie posiędzie. Gdy zaś przyjmie ono swoją rzeczywistość jako wyraz woli Bożej, gdy przyjmie ją bez reszty i bez niedociągnięć, wtedy znajdzie w niej Boga i cała ona opromieni się cudem obecności Bożej. Wtedy odkryje ono istotną, jedyną i niezastąpioną wartość każdej rzeczy, każdego miejsca i każej chwili, i stanie wobec niej z zachwytem, umiejącym odnaleźć we wszystkim co znikome – Tego, który jest prawdziwie. /świat cały nabierze cudownego, niezrównanego piękna dla człowieka, który, przyjąwszy w ten sposób swoją rzeczywistość, będzie umiał na nią spojrzeć i dojrzeć tajemnicę bytu równie przedziwną w małej trawce, jak w drzewie wspaniałym, w komórce zwierzęcej i w doskonale skomplikowanym organizmie, w własnej duszy i w funkcjonowaniu społeczeństw, w zawiłym biegu spraw świata i w przedziwnym przebiegu jednego dnia życia naszego. Dusza taka odzyskuje tę cudowną świeżość odczuwania i bezpośredniość stosunku do Boga, która jest znamieniem świętych, a która przywraca duszy dziecięctwo, które według słów Chrystusowych jest warunkiem wejścia do Królestwa Bożego.
Człowiek, który w tym duchu przyjmuje i przeżywa swoją realność, swoją zwyczajność, pragnąć wejść w nią do samego jej dna, ukryć się niej całkowicie, odnajdzie nie tylko właściwą wartość każdej rzeczy, ale odnajdzie w niej Boga, Boga, którego nigdzie indziej nie znajdzie. Gdzie indziej znaleźć może swoje o Bogu wyobrażenie, swoje o Bogu pojęcie, tutaj znajduje Jego Samego, bo spodobało Mu się ukryć w tej zwyczajności, w niej znaleźć godne Swej wielkości mieszkanie. im pełniej i realniej człowiek w niej żyje, im krwawszym trudem wewnętrznym z nią się zespala, tym pełniej i realniej odnajduje w niej Boga, który chce, aby Go w niej szukać i znaleźć, aby Go w niej odkryć, nie wspinając się i wznosząc, ale schodząc w dół, tak jak On sam zeszedł. Bóg zawsze jest jeszcze niżej i jeszcze głębiej niż my.
*
* *
Dziwną a wieczną pokusą człowieka, pokusą chrześcijanina jest pokusa przeciw swojej zwyczajności. Źródłem jej jest dobra w sobie, wiekuista tęsknota do Boga. Ale jest błąd w sposobie dojści, w sposobie szukania. Najważniejsze w życiu człowieka wydają się chwile rzadkie, niezwykłe, i dlatego traci on, gubi po drodze chwile codzienne, te, którym ma właśnie nadać pełnię wartości. Jak wielka część naszego życia ucieka nam, przecieka jakby przez palce w oczekiwaniu chwil wielkich i niezwykłych! Jak wiele jest miejsc niepostrzeżonych, dlatego że szukamy miejsc dziwnych i rzadkich! Ileż faktów codziennych odrzucamy w poszukwianiu niezwykłych zdarzeń! Ile najgłębszych Bożych słów pomijamy w modlitwie, szukając słowa nadzwyczajnego!
Jest jakby specjalna ułuda, specjalny omam rzeczy dalekich, niedostępnych, niezwykłych, który zagraża samej istocie życia duchowego. Przełamanie tego omamu, odrzucenie tej ułudy, to pierwszy krok na drodze życia duchowego. Wniknięcie w realność, zrośnięcie się ze swoją zwycajnością – to świętość.
*
* *
Święci byli ludźmi nadzwyczajnymi właśnie przez tę pełnię swojej zwyczajności. Ewangelia ukazuje nam Marię i Józefa w ich codzienności zwykłych, ubogich ludzi. Mała Tereska od Dzieciątka Jezus była bohaterką życia zwyczajnego. Nawet to, co w świętych nam wydaje się nadzwyczajnością, dla nich było zupełnie zwyczajne, bo było na ich drodze Bożej. Nie szukali oni nadzwyczajności, wypraszali się nieraz od niej, uważając ją za ciężar, nie zachwycała ich ona, nie fascynowała wobec widzenia tej jedynej, niewymownej nadzwyczajności, którą jest Bóg i Jego odbicie we wszystkim.
Nadzwyczajność świętości, tej świętości zwyczajnej można dojrzeć tylko, o ile ma się jej odpowiednik w sobie. Rozbłyska ona wtedy światłem przedziwnym i ozłaca czyny, słowa, postać człowieka spełniającego sprawy zwyczajne w sposób nadzwyczajny z pełni Wiary, Ufności i Miłości, które sąciągłym źródłem prawdziwej zwyczajności i nadzwyczajności w życiu człowieka.
tl. [czyli siostra Teresa Landy]